PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=564967}

Dzień Niepodległości: Odrodzenie

Independence Day: Resurgence
5,1 55 732
oceny
5,1 10 1 55732
4,1 10
ocen krytyków
Dzień Niepodległości: Odrodzenie
powrót do forum filmu Dzień Niepodległości: Odrodzenie

Jestem dzieckiem lat osiemdziesiątych. Dzień Niepodległości to był dla mnie jeden z najważniejszych kinowych "momentów". Sympatyczni bohaterowie, niesamowite sceny niszczenia wielkich miast, popularny motyw ludzie kontra obcy i najlepsze efekty specjalnie od czasów Gwiezdnych Wojen(tak, wiem, po drodze był Terminator 2, ale tam wszystko było na zdecydowanie mniejszą skalę). Film zestarzał się niezbyt ładnie, efekty dziś wyglądają raczej marnie, a sam film to głupiutki amerykański blockbuster. Tak, mimo nostalgii mam tego świadomość. Nic jednak nie usprawiedliwia robienia sequela po 20 latach jeśli się nie ma pomysłu na sensowne pociągnięcie historii w nowym kierunku. Fabularnie Resurgence to jest pierwsza część, niemal scena po scenie, z tą różnicą, że tu wszystko jest słabsze, gorsze i mniej spektakularne. Spojlery w recenzji raczej się pojawią, najlepiej czytać po obejrzeniu filmu, chociaż nie wiem czy warto tracić czas.

Wracamy na ziemię 20 lat po wydarzeniach z pierwszej odsłony. Z duchem czasów mamy już panią prezydent, ziemianie ożenili swoją technologię z bajerami obcych, mamy bazy na księżycu, działa laserowe i jest pięknie. Niestety wszystko psuje kolejna inwazja obcych, tym razem zamiast floty wielkich statków mają jeden, za to wielkości 1/4 Ziemi. Tak, to nie żart. Potem następuje standardowa sekwencja wydarzeń: obcy lądują i robią wielkie bum, dzielni ziemianie lecą im dokopać, przegrywają z kretesem, a na koniec ktoś wymyśla sprytny plan i dzięki niemu możemy się (niestety) doczekać części trzeciej...

Tak jak pisałem, wszystko w tym filmie jest gorsze, dlatego nawet nie jestem w stanie w recenzji opisać wszystkich wad. Nie mam pojęcia po co komu film, w którym na pierwszym i drugim planie mamy na oko gdzieś tak z piętnastu bohaterów. Serio, ktoś nie wierzy? Stary prezydent, pani prezydent, generał/prezydent, Jeff Goldblum, tata Jeffa Goldbluma, pani psycholog od kosmitów, córka prezydenta, jej chłopak, najlepszy kolega chłopaka, chiński obiekt westchnień kolegi chłopaka, rywal chłopaka/syn Willa Smitha z pierwszej części, striptizerka z jedynki, która została lekarką (często się to zdarza?), szalony profesor z jedynki, Afrykanin z maczetami i chyba najgłupsza, najbardziej zbędna postać w historii kina - w.k.u.r.w.iający księgowy. Ten ostatni osobnik to scenarzysta wrzucony chyba do filmu przez własną próżność. Inaczej nie potrafię wyjaśnić obecności tak irytującej, niepotrzebnej i nic nie wnoszącej osoby w obsadzie.

Przez mnogość wątków i postaci nikt nie dostaje tu wystarczająco dużo czasu na ekranie przez co kompletnie mnie nie interesowały losy poszczególnych bohaterów. Młodzi piloci mają jakieś zatargi, stary prezydent ma chyba problemy psychiczne, ale generalnie widz ma to w nosie, bo każdy temat jest zarysowany jednym dialogiem, trzema zdaniami. W dodatku poza może Goldblumem wszyscy aktorzy grają taką padaczkę, że żal na to patrzeć. Generalnie wszyscy wzięli udział, bo ktoś słono płacił. Takiego braku charyzmy nie wytrzyma żadna produkcja. W jedynce mieliśmy przebojowego Willa Smitha, Jeff Goldblum grał bardziej przekonywająco, a Bill Pullman wygłosił jedną z najlepszych mów motywacyjnych w historii kina. Tutaj młodzi piloci maja tyle czaru i charyzmy co postacie z seriali na Disney Channel. Młody Hemsworth i aktor grający syna Willa Smitha to najbardziej bezpłciowy duet jaki widziałem od dawna. A stary, dobry prezydent wygłasza jeszcze jedną mowę. Przypadkową, do przypadkowych ludzi w hangarze. Groteskowe i naprawdę mało zabawne. Raczej żałosne.

Film z 1996 roku był kolejnym krokiem milowym w temacie efektów specjalnych, dwójka nawet nie zbliża się do tego poziomu. Wiadomo, że wygląda lepiej niż poprzednik, ale szału nie ma. W zderzeniu z wieloma współczesnymi produkcjami (Mad Max, Prometeusz, nawet od biedy Transformers) po prostu wysiada. Dość powiedzieć, że najbardziej spektakularne momenty z jedynki - zniszczenie miast - tutaj trwają minutę, może dwie. Dosłownie - jeśli widzieliście rozpierduchę w zwiastunie to w zasadzie widzieliście wszystko.

Nic tu nie ma sensu, scenariusz nie ma ciągów przyczynowo-skutkowych. Wszystko dzieje się po to, żeby kolejne sceny uczynić bardziej dramatycznymi. Autobus pełen dzieci jedzie w oko cyklonu, bo tak. Wielki kosmita ma naprzeciwko siebie jedynego wroga zdolnego go zniszczyć, ale nie rusza do niego tylko atakuje właśnie ten autobus. Bo ma być dramatycznie i koniec! W ogóle finał jest kiepski, mało spektakularny i zostawia widza z wielkim uczuciem niedosytu. Ostatnie kwestie w filmie to już niezamierzona autoparodia. Mimo usilnego silenia się na powagę film ani przez moment nie angażuje emocjonalnie, nie sprawia, że czujemy powagę zagrożenia, że czujemy bliskość zagłady ludzkości. Nie ma tu też tego, co zawsze trochę ratowało pierwszy Dzień niepodległości - autoironii. Tu wszystko jest robione ze ściśniętymi pośladami i poważną miną.

Wady, wady, jeszcze większe wady. Czy coś w tym filmie zasługuje na pochwałę? Znalazłoby się kilka rzeczy. Motyw z jedynym statkiem, który wylądował po poprzedniej inwazji był ciekawy. Zamiast dwójki, chętnie bym zobaczył spin off o zmaganiach okolicznych plemion z kosmitami. Taki Aliens/Predator, maczety kontra macki. Kilka efektów specjalnych było nawet nawet. Podobał mi się pomysł ze zbiorową jaźnią kosmitów no i na koniec fajnym zabiegiem było dorzucenie trzeciego elementu do konfliktu - białego pac-mana, który ma być lekiem na całe zło. To ostatnie śmierdziało mocnym zapożyczeniem (tudzież bezczelną kalką) z serii gier Mass Effect, ale jak kopiować to od najlepszych.

Podsumowując - nowy Dzień Niepodległości to według mnie największy syf od czasów Battleship. Śmierdząca kupa gówna. Niewiarygodne, że coś takiego może powstać i nikt po drodze nie zapadnie na refleksję: hej, może przesadzamy z tym szajsem? Zanim ktoś mi zacznie odpisywać, kilka uwag: nie, nie spodziewałem się wiele; tak, szedłem na głupi amerykański blockbuster z kosmitami; tak, jedynka też była głupawa i czynnik nostalgii robi swoje. Są jednak pewne granice pójścia w stronę tandety i o ile w 1996 zrobili wesoły film o inwazji paskudników z kosmosu, o tyle 20 lat później wpadli w czarną dziurę beznadziejnego "filmoróbstwa". Nie oglądać, nie tykać. Trzymać się z daleka.

http://zabimokiem.pl/dzien-niepodleglosci-obrzydzenie/

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Dobra recka, ujęte wszystko co chciałem napisać samemu.

Film dla nierozgarniętego 13sto latka. Podejrzewałem że to nie będzie nic specjalnego, ale takiego gówna się nie spodziewałem.

Po seansie czułem się obrażony.

ocenił(a) film na 1
sol82

"Po seansie czułem się obrażony."

Przy okazji napisałeś najlepszą jednozdaniową recenzję tego filmu ;)

ocenił(a) film na 3
SithFrog

nie mogę się doczekać recenzji w wykonaniu Honest Trailers ;) ostatnio są coraz mniej śmieszni, ale tutaj będą mieli niezłe pole do popisu

sol82

Nie obrażaj 13-latków! ;-)

ocenił(a) film na 3
BILLYBATSON2004

dlatego zaznaczyłem że dla tych 'nierozgarniętych' :)

ocenił(a) film na 3
SithFrog

ja jeszcze z dubbingiem widziałem to jest dopiero jazda bez trzymanki :)

ocenił(a) film na 1
kozik_m

Wersja z dubbingiem? Całość tak obejrzałeś? Jeśli tak, to należy się jakiś medal za odporność psychiczną!

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Przysypiałem po kawie ale cały.To ostatni film z dubbingiem więcej nie wytrzymam chyba że bajki jakieś

ocenił(a) film na 1
SithFrog

Na dodatek zakończenie filmu i boxoffice oznaczają pewną 3 część... Z recenzją zgadzam się całkowicie. O ile jeszcze początek był znośny, to jednak im dalej, tym gorzej, znacznie gorzej.

ocenił(a) film na 1
Raven_35

390 mln zarobionych, budżet 165 mln i pewnie co najmniej drugie tyle na marketing i promocję - wydaje mi się, że na filmie, na szczęście, zarobili niewiele. Może obejdzie się bez robienia kolejnego szajsu.

ocenił(a) film na 2
SithFrog

Poza tym, że dialogi były beznadziejnie idiotyczne, to upchali ich tyle, że starczyłoby na 3 filmy. W efekcie widz nie dostał nawet chwili na zadumę i przemyślenie tego co się dzieje. Świat na skraju przepaści, a tu wszyscy dookoła jaja sobie robią i rzucają idiotycznymi tekstami, albo pojawia się ostatni przedstawiciel obcej inteligentnej rasy na dodatek dysponujący wiedzą jak walczyć z potężnymi obcymi, a tu całkowity ignor. Dla porównania w Babilon 5 odcinek w którym <---spoiler--->jedna z ras całkowicie wymarła na wskutek choroby był jednym z najsmutniejszych w całym serialu<---koniec spoilera--->
I jeszcze ta wielkość statków. Te z pierwszej części to było przygięcia pały, a te tutaj? Ludzie, a co z prawami fizyki? Warto obejrzeć ten krótki filmik, w którym Harald Lesch wyjaśnia, co by się stało, gdyby tak duże statki jak z pierwszej części pojawiły w pobliżu ziemi https://youtu.be/gN_lMyiu_ok

Hollywood już od dawna toczy choroba. To takie kółko wzajemnej adoracji, klub w którym wszyscy są tak bogaci, że mogą sobie pozwolić na kręcenie takich gniotów za setki milionów dolarów i jeszcze na tym zarabiają, bo mają w kieszeni wszystkich, którzy później ten syf siłą wciskają ludziom.

ocenił(a) film na 1
acidity

A ja po cichu liczę, że mamy na to wpływ i jeśli przestaniemy oglądać wszystko jak leci - zagłosujemy portfelami - będzie dobrze. Hollywood pójdzie po rozum do głowy. Chociaż jeszcze trochę czasu, sequeli i rimejków upłynie zanim to się stanie.

ocenił(a) film na 2
SithFrog

Tyle że, decydujący wpływ ma rynek amerykański, a to zupełnie inna planeta ;)

ocenił(a) film na 1
acidity

Coraz mniej. Zobacz ile zarobił Warcraft w USA, a ile w Chinach...

Zresztą sam Independence Day Resurgence też zarobił głównie poza USA. W Stanach chyba nie dobił do 100 mln.

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Aż sobie zerknąłem, jak głosujesz portfelem i nie mogłem wśród oglądanych przez Ciebie filmów jednego z USA znaleźć. Jak nie Izrael to Szwecja, nie? :) Ale plan masz dobry. Gdy tylko będzie kimś, kim nie jesteś, wszystko będzie inaczej.

ocenił(a) film na 1
hyrkan

A gdzie ja pisałem, że głosowanie portfelem to znaczy oglądanie tylko kina europejskiego albo z Izraela? Ja jestem przypadkiem beznadziejnym i oglądam prawie wszystko jak leci, ale ludzie w dużej liczbie już niekoniecznie. Widać to po tegorocznych blockbusterach, które dostały mocno po zadzie w porównaniu z zeszłorocznymi hitami i większość w drugim tygodniu zarobiła po 80% mniej niż w pierwszym.

A kino dzielę na dobre i złe, a nie na amerykańskie i inne. Tegoroczny Kapitan Ameryka był fajny, X-Men tez ok, Star Trek super, a z mniejszych produkcji chociażby Nice guys czy Spotlight.

ocenił(a) film na 3
SithFrog

A gdzie ja pisałem, że to właśnie pisałeś? :)

Zauważyłem tylko, że nie oglądasz wszystkiego jak leci, ale głównie kino z USA, wobec czego nawoływanie do głosowania portfelem, żeby dwoje albo troje forumowiczów z Polski zmieniało Hollywood, nawet Ciebie nie przekonało. Jak czyjeś nawoływanie jego samego nie przekonuje, to pozwalam sobie komentować to krytycznie.

Napisałeś mi dwie odpowiedzi o w obu coś o zadzie. Wiejskie metafory są mi chyba mniej bliskie. Mogę odpisać natomiast, że opieranie tezy o jakichś trendach na podstawie 2 lat (że w drugim roku jest inaczej niż w pierwszym!) jest czymś z punktu widzenia statystyki absurdalnym.

Ja kino dzielę w sposób bardziej skomplikowany, ale nie miejsce, żeby się chwalić. Widać wyraźną kulturową zależność tego, co oglądasz, czyli nie jest tak, że oglądasz wszystko (kino różnych krajów proporcjonalnie do tego, ile się filmów produkuje), ale oglądasz to, co jest dostępne.
Znów zatem jest zwyczajną nieprawdą, że posiadasz jakieś czujniki dobrego i złego kina. Prawdą byłoby, gdybyś napisał, że Twój gust jest zależny kulturowo (od miejsca, w którym żyjesz, czasu, w którym żyjesz, filmów, które widziałeś), a nie obiektywny.

Wymieniłeś takie filmy z kategorii "super", żeby mi udowodnić jakieś niewiadomoco, że nikt, kto to czyta, nie będzie miał wątpliwości, że Twoja maszyna oceny dobrego i złego (kina) się popsuła. Wymienione hiciorki mają większość tego, co w ID2 uważasz za wadę.

ocenił(a) film na 1
hyrkan

"Wymienione hiciorki mają większość tego, co w ID2 uważasz za wadę."

Owszem. Tak jak Imperium Kontratakuje i Zemsta Sithów mają statki kosmiczne i Vadera/Anakina, a jednak trochę się różnią od siebie jakością i wykonaniem.

ocenił(a) film na 3
SithFrog

A masz jakieś kryteria pozwalające to mierzyć? Czy odwołujesz się jak zwykle do tego, że gdy Ty, zwykły użytkownik, nie zgadzasz się ze mną, zwykłym użytkownikiem, to na pewno obiektywnie bez żadnych wątpliwości Ty masz rację i bezbłędnie wykrywasz sens, polot, rozrywkę i wszystko inne? :)

Czasem sobie dzielę dzieci na mądrzejsze i resztę, w tym przypadku mądrzejsze są te, które upomniane koło 10 razy, że nie mają kryteriów, zaczynają chwytać, że ich nie mają.

ocenił(a) film na 1
hyrkan

"A masz jakieś kryteria pozwalające to mierzyć?"

Kryteria pozwalające zmierzyć, że Imperium kontratakuje jest filmem lepszym niż Zemsta Sithów? Nie mam pytań :)

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Nie masz kryteriów? Wiesz, to się w historii powtarza, że jakiś człowiek naprawdę niewykształcony śmieje się z tego, który pyta o racjonalne uzasadnienie. W każdy wieku się to powtarza. :)

ocenił(a) film na 3
SithFrog

E tam.
Piszesz, że pierwszy ID był ładny, a drugi jest głupi. Nieco uprościłem, ale tak łatwiej zrozumieć.

Nietrudno argumentować, że drugi ID jest ładny, a pierwszy jest głupi. Są to dość podobne pod względem schematu (o ile część druga oczywiście bardzo mocno naśladuje pierwszą, o tyle pierwsza nie była innowacyjna i z popkulturowych wzorców czerpała ostro) filmy zrobione dla kasy. Słusznie zauważasz, że różnica w odbiorze polega głównie na tym, że kiedyś byłeś trzynastolatkiem, a teraz nie jesteś.
Nie zauważasz natomiast, że jeszcze są na świecie trzynastoletnie dzieci (a nawet: że jest ich więcej niż 2 dekady temu), więc zamiast tkwić w błędnym przekonaniu, że ludzkość raz na zawsze wyrosła z filmów dla trzynastolatków, ogarnij się trochę i pozwól każdemu pokoleniu oglądać serwowane mu głupoty.

Bohaterowie obu części są płytcy. Wobec tego narzekanie, że może czasu nie dość dostają, to ściema straszna. Może ze starości nie pamiętasz ID1, ale tam było kilku głównych bohaterów z rodzinami, co dawało liczbę niewiele od piętnastu mniejszą. Czasu wcale nie było dużo, żeby potraktować ten film jak psychologiczny, na bogów, a najważniejszą różnicą pozostaje to, że wtedy jednowymiarowe, banalne postaci mogłeś oglądać, a teraz możesz je oglądać tylko w starych filmach, gdy z rozumem wygrywa sentyment.

"Tutaj młodzi piloci maja tyle czaru i charyzmy co postacie z seriali na Disney Channel." Polecam poczytać recenzje innych nieuków, tam cięty język jest jeszcze bardziej cięty, a chodzi o dokładnie to samo, żeby nielubienie filmu przedstawić nie w kategoriach "nie lubię" i "więcej nie będę oglądał", ale "oni są źli najgorsi fe i nic nie potrafią".

Jest nieprawdą, że scenariusz nie ma ciągów przyczynowo skutkowych. Wątki są rozstrzelone podobnie jak w części pierwszej. Gdy udajesz, że coś recenzujesz (tak, wiem, odpisz mi, że skoro portal jest dla nieuków, to trzeba tu pisać głupie posty), to nieustannie to, co w obu filmach jest podobne i jest zaletą, przypisujesz części pierwszej, a co w obu jest podobne i jest wadą - drugiej. Jest to nieinteligentne, że tak Cię podsumuję w kategorii, która więcej dla mnie znaczy niż sentyment do starego filmu.

"Śmierdząca kupa gówna."
Gdybym chciał napisać, jak się to, co zrobiłeś, ma do recenzji, to mógłbym Cię cytować. No ale bez cytowania mogę być bardziej merytoryczny, więc nie napiszę jak prostak.

ocenił(a) film na 1
hyrkan

Dzięki za komentarz.

Pierwszy ID był ładny i w swoich czasach po prostu kopał zad efektami. To nie kwestia nostalgii. To kwestia porównania. Co w 1996 wyglądało choćby podobnie do ID? A dziś wymienię Ci chętnie 5 filmów, nawet starszych niż ID2, które wyglądają lepiej.

Czerpanie z popkulturowych wzorców to żaden wstyd jeśli robisz to z sensem i umiesz to ładnie opakować. Siedmiu wspaniałych (nawet "oryginał" z 1960) to zrzynka z Kurosawy, ale jak fajnie zrealizowana! Ba! Gwiezdne wojny to przecież zlepek klasycznych historii. Nie przeszkadzało to Lucasowi i reszcie zrobić z tego ikony kina.

Za dużo analizujesz i za wiele spychasz na nostalgię. ID dwa dziś wygląda leciwie jeśli chodzi o efekty, ale nadal dobrze bawię się oglądając. Nie dlatego, że historia jest oryginalna, a bohaterowie głębocy. Nie dlatego, że nostalgia mnie szarpie, ale dlatego, że to rozrywka w czystej postaci. Nie dłuży się, wątków wcale nie jest dużo, postaci, które widza mają obchodzić też nie, a wszystko podlane jest wariactwem i charyzmą wczesnego Willa Smitha.

Nostalgii poddaję się rzadko i naprawdę sporo filmów z mojego dzieciństwa, widząc dziś, po prostu odpuszczam w połowie, bo są nie do zniesienia. Kiedyś były dla mnie VHSowym catharsis, a dziś nie wierzę, że to lubiłem. ID taki nie jest. I w drugą stronę: mam niesamowity sentyment do trzech starych Mad Maxów (tak, ja lubię nawet trzecią część), ale Fury Road całą trylogię zjadł, przetrawił i wydalił. Jest zwyczajnie o klasę lepszy niż poprzednicy, którzy nadal zajmują ważne miejsce w moim sercu. I nie jest też tak, że dziś płytki bohater i niezbyt oryginalna akcja mnie odrzucają, bo nie mam 13 lat. Podobał mi się (ku własnemu zaskoczeniu) Jurassic World, a wręcz zakochałem się w Pacific Rimie. Szczególnie ten drugi to zdecydowanie ta sama kategoria popcornowego, letniego hitu bez żadnej głębi.

Ja zwyczajnie uważam (co ignorujesz ewidentnie czytając to, co napisałem), że ten film to porażka pod kątem rzemieślniczym. Słabo zrobione kino, bez polotu, bez pomysłu, będące tylko sposobem na wyciśnięcie kasy z takich jak ja, którzy bazując na sentymencie pójdą do kina i wydadzą te parę dolarów/plnów. Zresztą, mi nie musisz ufać. Zobacz na średnie recenzji na świecie. Albo niemal wszyscy recenzenci się mylą, albo to jednak jest zły film. Wg mnie bardzo zły, pokazujący jak bardzo w Hollywood filmy robią obecnie ludzie w garniturach i z excelem, a nie ludzie z wizją.

A to, że nie leży Ci forma mojej wypowiedzi to już inna kwestia. Krytykę przyjmuję. Wszystkim nie dogodzisz, nie uzewnętrzniam się po seansie dla czyjejś przyjemności. Piszę sobie a muzom.

Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Mojego zadu efektami nie kopał. Był ładny i tyle. Wobec tego chodzi właśnie o Twój sentyment.

Ponadto niewielkie ma znaczenie to, czy więcej osób zrobiło coś równie dobrze. Jeśli zrobisz coś dobrze, powinny istnieć kryteria oceny tego niezależnie od faktu, czy poza Tobą ktokolwiek zrobił to dobrze lub zrobiło to dobrze milion ludzi. W przypadku szeroko pojętej sztuki o takie kryteria trudno, wobec tego łatwo o ludzi, którzy swoje emocje mylą z obiektywną jakością.

"jeśli robisz to z sensem i umiesz to ładnie opakować" odwołuje się wprost do gustu. Innymi słowy masz specjalny przyrząd do stwierdzania, co jest z sensem, a teraz go włączyłeś i piknęło, że ID1 jest z sensem, a ID2 nie. Znakomicie. Natomiast w realnym świecie po prostu ciągle mylisz "nie lubię" z obiektywnymi cechami filmu, jak ten sens. Za każdym razem, gdy opisujesz mi tylko swoje emocje, korzystasz ze słownictwa mającego przypisać odpowiedzialność (zarówno za pozytywne 20 lat temu, jak za negatywne teraz) twórcom filmu i obiektywnie istniejącemu gdzieś sensowi. To jest bezzasadne.

"Za dużo analizujesz" - to jest zabawne. Bo lepiej nie analizować. Jak dodajesz, to lepszy od poprawnego jest ten wynik, który jest szybki, prawda? Gdy pracujesz, to zamiast wykonać pracę poprawnie, lepiej są zrobić bez nadmiernego wysiłku? Jest wręcz śmieszne, że osoba, która przeanalizowała gorzej, wobec czego popełniła błędy, krytykuję osobę, która przeanalizowała lepiej (i wykryła błędy), że analizy jest teraz za dużo. Oczywiście, że jest więcej, niż byś chciał, bo mam Cię za nieuka, zamiast Ci pisać na forum laurkę.

"za wiele spychasz na nostalgię" - jeśli dasz mi jakiś argument inny niż "mam tajemny sposób wykrywania, że tam był sens, a tu nie ma", to go rozważę. Natomiast Twoje argumenty są przypisywaniem cech jakbyś metkował puszki z groszkiem w osiedlowym sklepie. Nie jesteś wyrocznią, zatem zaczniemy Cię podejrzewać, że kierujesz się czymkolwiek racjonalnym, a nie emocjami, gdy zaczniesz pisać cokolwiek racjonalnego, a nie wnioski bardzo dobrze pasującego do prostej tezy o emocjach.

"rozrywka w czystej postaci" - a tu użyłeś urządzenia, które stwierdza obiektywną zawartość rozrywki w rozrywce, pikło i powiedziało, że tu jest w czystej postaci. Widzisz, to tylko jedno z wielu określeń w Twoich postach, które udaje mówienie o filmie, ale tak naprawdę nie ma dla niego racjonalnego uzasadnienia w kategoriach krytyki. Wiemy, ogólnie, że filmy się dla rozrywki robi, ale nie mamy metody innej niż pytanie widzów, jak się bawią, żeby poziom rozrywki zmierzyć. Ponadto i ta metoda jest zależna kulturowo, bo różne wychowanie (w różnych latach, w różnych miejscach) wpłynie na przyjemność czerpaną z filmu.
Gdy zatem piszesz kolejne i kolejne stwierdzenia udające, że Boga spytałeś o obiektywną zawartość sensu czy rozrywki, opisujesz wyłącznie własne emocje. Nie masz kryteriów, bo logicznie nie możesz ich mieć. Skoro ich nie masz, to się nimi nie kierujesz, cóż zatem zostaje?

"Nostalgii poddaję się rzadko" - nieinteresująca opinia własna, niestosowalna w tym przypadku. Nawet gdybyś w życiu poddał się nostalgii raz, nie przeczyłoby to jeszcze logicznie tezie, że poddajesz się przy okazji Dnia Niepodległości.

"Podobał mi się (ku własnemu zaskoczeniu) Jurassic World" - dobre na publiczną samokrytykę, ale bez znaczenia w ocenie jakości Twojej argumentacji odnośnie DN.

"Ja zwyczajnie uważam (co ignorujesz ewidentnie czytając to, co napisałem), że ten film to porażka pod kątem rzemieślniczym."
Moglibyśmy też zgadywać, że nie odpisuję na każde Twoje słowo (jak Ty nie odpisujesz na każde moje), albo też uznać, że coś ewidentnie ignorujesz w moich wypowiedziach. Zniżyć się do takiej rozmowy? :)
Jak pisałem wyżej: przypisujesz filmowi arbitralnie różne cechy, nawet tam, gdzie kryteriów mieć nie możesz. W ocenie technicznego wykonania filmu już przynajmniej być mógł dysponować kryteriami, ale skoro wiele epitetów rzucasz arbitralnie, czemu miałbym przypuszczać, że akurat w tym przypadku jesteś ekspertem? Nie mówiąc już o tym, że Twoje "ja zwyczajnie" znaczy tyle, co "to jest sedno moich wypowiedzi", a Twoje wypowiedzi zawierają takie ilości emocjonalnych i arbitralnych ocen, że się nie dadzą sprowadzić do "zwyczajnej" oceny rzemiosła.

"Słabo zrobione kino" - maszyna do mierzenia słabości robienia kina wskazała powyżej 90%, nie?

"bez polotu" - tu nie wiem, bo mój wykrywacz polotu popełnił samobójstwo na Twoim poście. Opowiesz mi, co pokazuje Twój wykrywacz?

"bez pomysłu" - zależy od celu, jaki przyświecał twórcom. Zresztą i tu powołujesz się na wykrywacz pomysłów (czyli mówiąc prościej: sugerujesz, że posiadasz wiedzę o czyjejś czynności intelektualnej).

"będące tylko sposobem na wyciśnięcie kasy z takich jak ja" - zadziałało, nie? To mieli pomysł.

"Zresztą, mi nie musisz ufać." no i pierwszy raz masz rację.

"Zobacz na średnie recenzji na świecie. Albo niemal wszyscy recenzenci się mylą, albo to jednak jest zły film."
Zobaczyłem właśnie jedną. Powołała się na nostalgię.
Przy tym nie twierdzę, że to dobry film. Twierdzę? Twierdzę, że bazujesz na emocjach i masz argumenty, które złymi nazwałby tylko ktoś naprawdę uprzejmy.

W Hollywood filmy dla pieniędzy robi się od zawsze. Nie każdy film taki jest, oczywiście, ale fabryka działa dostosowując się do rynku. Fakt, że w latach czterdziestych (robienie filmów dla pieniędzy w pełnym rozkwicie) nie było Excella, w żaden sposób nie przekłada się na sugerowany wniosek, że pierwsza część Dnia Niepodległości jest dobra, robiona przez ludzi z wizją, w pogardzie dla matematyki i elegancji. ;)

ocenił(a) film na 1
hyrkan

Co do Hollywood - zawsze robili głównie kasę, ale kiedyś po prostu szukali dobrych pomysłów, na których można zarobić, a teraz wyciągają arkusz excela, patrzą co się sprzedaje i każą wyrobnikom robić film pod te słupki. A jak tylko wizja reżysera odchodzi od tego co (wg speców) rynek oczekuje, wywala się twórcę (Fantastic 4/Josh Trank) albo zmienia efekt końcowy za pomocą zewnętrznej firmy (Suicide squad/David Ayer). Ale ja nie o tym...

Co do reszty, już miałem odpisać szerzej, ale dopadło mnie deja vu. Ten mentorski ton nierozumiejący, że subiektywne bazgranie o filmie to nic więcej niż tylko subiektywne bazgranie o filmie już gdzieś widziałem. Porównania do dzieci, nieznośna grafomania do ukrywania inwektyw i tym podobne frazesy. Nie po to, żeby coś powiedzieć tylko po to, żeby sobie samemu zrobić dobrze... i nie pomyliłem się. Przy okazji innego filmu odbyliśmy już tę "dyskusję". Wtedy założyłem, że trafił się trudny przypadek, ale Ty tak najwyraźniej spędzasz życie :)

Trzeba się uczyć na własnych błędach. Au revoir!

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Ty czytasz czasem to, co piszesz? Kiedyś szukali dobrych pomysłów. A jakie to dobre? Takie, na których można zarobić. Czyli kiedyś szukali okazji do zarobku bez excella, a teraz z excellem. I na tym opierasz krytykę?

A może na kolejnej maszynce, tym razem do oceny, który pomysł jest dobry, nawet jeśli nie zarabia? :) Excellem, dodam, da się też przewidywać, na co pozytywnie zareagują krytycy.

Jakbyś miał odpisać szerzej, to zrobiłbyś więcej błędów. To w sumie dobrze, że cokolwiek Cię od nich odwiodło.

Mój ton czegoś Twoim zdaniem nie rozumie? Gdy spotkam kiedyś mój mentorski ton, to spróbuję mu coś wyjaśnić. A może po prostu bełkoczesz, bo się podnieciłeś?

Poza tym, dziecko drogie choć niezbyt bystre, to ja Tobie w tej rozmowie pisałem, że Twoje nędzne subiektywne wypociny nie są niczym ponad nędznymi subiektywnymi ocenami, podczas gdy Ty co post stwierdzałeś, że masz mierniki obiektywnej jakości.

Jeśli jesteś niepełnosprawny, to przepraszam, że Cię porównałem do dziecka. Kierowałem się jakością tekstu. Przepraszam.

Oczywiście, że piszesz frazesy, żeby sobie zrobić dobrze. To już pisaliśmy obaj. Nie pamiętałem, że bełkotałeś też przy okazji innego filmu, no ale pośledni poziom intelektualny nie jest czymś rzadkim i mam pewne prawo was mylić.

Trzeba się uczyć na błędach. Zaczniesz? Czy przy okazji kolejnego filmu będziesz znów od rzeczy pisał, że masz te mierniki jakości, a gdy ktoś zauważy, że nie, to skłamiesz, tak zwyczajnie i wprost, że to było wyrażenie subiektywnej opinii? :)

ocenił(a) film na 1
SithFrog

Świetna recenzja i świetne sparafrazowanie tytułu!

ocenił(a) film na 1
trenchan

Dzięki wielkie!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones