Czemu w tej części 2 jak na końcu doktorek został trafiony piorunem to się przeniósł w czasie ? a w pierwszej cześći Marty musiał sie samochodem rozpędzić ? Przecież mógł usiąść w wozie i podłączyć sie do przewodów tylko i czekać. Poza tym i tak nie ruszył równo z budzikiem to jak się to stało że mu sie udalo? czyli jakby wyjechał równo z budziekiem to by był za szybko
To był przecież inny model, ulepszony, napędzany odpadami itd. (sam Doktorek powiedział, że do uruchomienia kondensatora nie potrzeba mu drogi) ;)
nigdy tak nie powiedzial. nie potrzeba mu drogi bo moze latac to dlatego ale nawet wtedy musial sie za kazdym razem rozpedzac do 88 mil. Nowy model byl napedzany smieciami (. w sensie kondensator strumienia) ale wciaz napedzany benzyna i wciaz musia miec 88 mil. Wiec jest blad zreszta nie jedyny heheh
Dobra, małe wyjaśnienie dostaliśmy w liście, który Marty dostał od doktorka (treść listu poznajemy w trzeciej cześci) :)
"Drogi Marty, żyję i mam się dobrze plepleple... Piorun uderzając w Deloreana wywołał przeciążenie i uszkadzając obwody czasowe aktywował kondensator strumienia, przenosząc mnie do roku 1885. Przeciążenie uszkodziło także obwód lotu, więc Delorean już nigdy nie poleci..."
Jak widać, z naturą lepiej nie igrać :D
I tak przy pomocy scenariuszowego blablabla twórcy filmu rozwiali nasze wątpliwości :P :D
Kurła masz racje, czyli doktorek w pierwszej czesci filmu nie wiedział ze nie musial rozpedzac deloriana, mogl go na sztywno przypiac do liny i piorun by uderzyl i tez by przeciazyl obwody. w sumie ma to sens
W pierwszej części filmu to nawet sami twórcy filmu tego nie wiedzieli :D
Ale pomijając już twórców i ich pomysły, doktorek nie mógł (lub nie chciał) przeciążyć kondensatora i jego obwodów czasowych, gdyż nie wiadomo jak mogłoby to się skończyć dla Marty'ego i wehikułu. Czy na pewno wróciłby "do domu" czy też zostałby wysłany w jakiś losowy przedział czasu ;)