Uwielbiam filmy biograficzne muzyków, chyba dlatego, że jest w nich dużo muzyki. Tutaj także co chwila możemy posłuchać jakiegoś nowego przeboju, a wszystko jest wspaniale zgrane z fabułą i wydarzeniami.
Ponadto wręcz genialny Jamie Foxx, wydaje się, że to oryginalny Ray, a nie podróbka. Zasłużył na tego Oscara.
Myślę, że to wzór dla przyszłych reżyserów filmów biograficznych. 9/10
film za długi. po 2 h juz było nudnawo. oczywiscie aktorstwo swietne. kondensacja na 15,-2 spowodowałaby tylko moja wyzsza ocenę. a tak - sredniawo.
Hmmm, a mnie wciągnęło i dla mnie nie jest za długi, nawet za krótki, bo pomija kolejne 40 lat życia Raya.
Też bardzo lubię biograficzne o muzykach. A ten chyba póki co podobał mi się najbardziej. Ale chyba powstrzymam się od obejrzenia "biografii" Bimbera ;)
Pamiętam, że w tym samym roku do Oscara był nominowany Johnny Depp a ja się oburzałam czemu go nie dostał, dzisiaj zobaczyła film Ray i rozumiem. Jamie Foxx zamienił się w Raya Charlesa, najlepszy film jaki z nim widziałam i jego najlepsza rola.
Według mnie, jak na film biograficzny zbytnio zszedł na temat narkotyków i też odniosłem wrażenie, że momentami staje się nudnawy, ale na plus kapitalny Foxx i klimat. Generalnie fajny, choć subiektywnie Bird podobał mi się bardziej.
Film jest świetny. Pomijając bluesową muzykę i genialnego Foxxa jako Raya Charlesa, podobał mi się brak idealizacji głównego bohatera-pokazano go takim jakim był w rzeczywistości- mistrz bluesa na scenie, a prywatnie trochę nieodpowiedzialny, zagubiony i uzależniony człowiek.
było dużo o narkotykach, bo chcieli pokazać jakie to ciężkie.
nawet zwykłe palenie papierosów jest ciężkie do rzucenia. ;)
Dokładnie każdy nałóg jest ciężki do rzucenia. W tym przypadku nałóg Raya był jednak bardziej destrukcyjny dla niego i jego bliskich i to chyba chciał przekazać autor..