Po obejrzeniu "Monsieur Verdoux" ten film wydawał mi się zbyt podobny, bo właściwie oparty na podobnym patencie- mamy uroczego mordercę i mimo że zabija ludzi widz mu kibicuje. Tyle tylko ze brytyjska szkoła daje o sobie znać i szybko zdajemy sobie sprawę że mamy tutaj oryginalne dzieło, które tylko troszeczkę naśladuje film Chaplina. Styl życia bogatych anglików z szlacheckich rodzin został tu bezbłędnie sparodiowany. Główny bohater jest bardzo okrutną osobą, konsekwentnie dąży do celu. Scena eliminacji ostatniego kuzyna jest na prawdę brutalna, mimo że rozgrywa się poza kadrem. Przemowa Louisa i jego zimne spojrzenie wprost mrożą widza. Mimo wszystko ten film to zabawa. Jest się z czego pośmiać, jest kilka niespodziewanych zwrotów akcji, w końcu jest też przesłanie (i to nie jedno). Na koniec należy wspomnieć Aleca Guinnessa, który to na prawdę musi mieć schizofrenię, bo znakomicie zmienia role. Nie byłbym sobą gdybym nie docenił sposobów w jaki zostaje on uśmiercany. Jedynie opcje z balonem i bombą są trochę zbyt ryzykowne i można było wymyślić coś bardziej stylowego, oraz trudnego w ukryciu. Ostatecznie film trzeba zobaczyć. Kawał dobrego kina.