Też wydaje mi się, że nie wróci. Kurde 3 sezon skończył się w 2010 roku, wątpię by nagle po 5 latach w cudowny sposób wrócił klimat i poziom tamtych odcinków.
Usmiechnelam sie tylko w momencie kiedy Stewart podrywal Amy. Nawet nie wiem jak skomentowac ten odcinek. Zachowanie Penny bylo zenujace. Caly ten ślub jak by wymuszony.
Serial od kilku sezonów notuje spadki, raz większe, raz mniejsze, ale ten odcinek... Przebił wszystko.
Nie sądziłam,że doczekam epizodu, w którym Sheldon cały czas rozmawia o swoim związku.... Zanosi się na to,że spieprzą ostatnią postać, dla której jeszcze oglądam BBT.
Oby to był mały falstart i oby Sheldon przestał ćpać to co ćpał w pierwszym odcinku.
Oglądałem wszystkie odcinki, ten był jednym z gorszych, w sumie to już chyba sentyment bo bawić już chyba nic nie bawi.
Mi się podobał odcinek. Sheldon mówi o swoim związku, bo nienawidzi zmian, a kryzys w związku jest przecież zmianą. STąd jego działania skupiają się na tym.
Reakcja Penny także zrozumiała. To ona była w tej relacji zagadką, nie wiadomo było, czy nie zdradzi Leonarda. Teraz okazuje się, że on miał przygodę z inną i jeszcze się z nią widuje w pracy.
Według mnie, serial jest dalej zabawny, a ocenianie sezonu po jednym odcinku... cóż :)
Zgadzam się z wami odcinek beznadziejny ślub Leonarda i Penny nawet nie chce mi się komentować Howard miał racje jego ślubu nie przebiją. Myślałam ,że może coś napomkną o nazwisku Penny ,ale nie po co. Zamiast komedii zrobiła telenowela.
masakra. Po co ten slub? Skoro i tak wrócili do swoich mieszkań? To jest jeszcze jakaś abstrakcja do tego wszystkiego? Kto bierze ślub ( w dodatku jak Penny, która wybitnie od początku widać ma z tym jakiś problem) i mieszka dalej na przeciwko siebie? wtf w ogóle? Ja rozumiem, że kłótnia ale to wyglądało tak, jakby dla scenarzystów nie było jasne, że ludzie po ślubie mieszkają ze sobą.
tragedy.
Tak jak nie komentowałam poprzedniego sezonu, tak ten odcinek po prostu muszę. Zacznijmy od tego, że ślub Leonarda i Penny to no ...porażka. Całe 8 sezonów wszyscy czekali na to wydarzenie, a twórcy zaserwowali nam szybką ceremonię, bez rodziny, przyjaciół, z ubogą transmisją. To miało być coś wielkiego, w końcu tyle skakali wokół wątku zaręczyn, ślub to tak o kant dupy roztrzaskać. To chyba największe rozczarowanie.
No i zachowanie Penny zaraz po ceremonii. Niesamowite, jak mnie ta dziewczyna zaczęła denerwować.
Jak tak dalej to się będzie ciągnąć, to nawet z sentymentu nie będę miała ochoty tego serialu oglądać
Dla mnie problem jest w słabo napisanych postaciach. Leonard na początku serialu spełniał ważną rolę takiego łącznika między Penny a reszta grupy. Teraz jego obecność w serialu ogranicza się do bycia współlokatorem Sheldona. Penny natomiast kilka sezonów temu zmieniono w osobę, która jedynie pije, narzeka na swoje życie i nieudaną karierę aktorską. Później z dnia na dzień zrobiono z niej odnoszącą sukcesy sprzedawczynie leków, która zarabia mnóstwo kasy. Przepraszam ale ja tego nie kupuję bo ta jej nowa droga kariery wyskoczyła jak królik z kapelusza. Dla mnie od wielu sezonów postać Penny ratują tylko wspólne sceny z Sheldonem, których niestety jest jak na lekarstwo.
Ta "kariera" Penny zupełnie zepsuła mi odbiór serialu. Właśnie na tym polegał jego urok, że był autentyczny, nie oderwany od życia, a czy mam uwierzyć, że kelnereczka, która non-stop narzekała na swoją "aktorską karierę" i obecną pracę, może ot tak, z dnia na dzień, stać się jednym z lepszych sprzedawców leków w firmie farmaceutycznej?
Też tego nie kupuję. Noł łei l]
Boje się, że to koniec tego serialu (znaczy bałam się już od ostatniego odcinaka 8 serii, teraz się tylko utwierdza w tym wszystkim)....
Ślub... Tylko ja mam skojarzenie Ross i Rachel? Tak wiem nie był po pijaku - ale jest kryzys, też może się rozwiodą zaraz po a i tak każdy widz wie, że na koniec serialu muszą oni być ze sobą. Tylko w wypadku Przyjaciół ani Ross ani Rachel nie irytowali ani razu przez 10 serii i nie miało się dość ich ciągłego schodzenia się ze sobą. Z resztą gra aktorska Penny od dawna bardzo ale to bardzo przypomina (nie udolnie niestety bo sory ale kopia zawsze jest gorsza) Aniston.
Odcinek jak na otwierający serię był fatalny. Sheldon już nie jest Sheldonem tylko zakochanym melodramatycznym chłopakiem zachowującym się jak dziecko w przedszkolu... Bardzo mnie w tym odcinku wkurzał. Amy też już przestaje być sobą - foch na Sheldona. Słabe. Raj, Howard i Beradette od ostatniej serii zeszli na drugi plan. a w tym odcinku zasadniczo nie istnieli.
Jeżeli ta seria już ma się kręcić jedynie wokół ślubu i tego, że Sheldon musi zdobyć Amy na nowo to ja chyba mówię pass bo boję, się, że może to się skończyć jak z HIMYM - z mega serialu przeszedł w średniawkę i wiał nudną a na koniec wielkie tragiczne bum, które na dobre zepsuło ten serial.
Nie wiem, czy to prawda, ale podobno Kaley się rozwodzi. Niespecjalnie interesuje mnie jej życie osobiste, ale całe to jej krótkie małżeństwo w realu dość dobrze odzwierciedla jej perypetie w serialu z Leonardem...
Co do samego odcinka 9x01- nie chcę już więcej narzekać.
Skoro twórcy nie chcieli dać widzom bardziej tradycyjnego wesela, to sam pomysł z transmisją przez neta i ostatecznie olanie tego przez przyjaciół w kulminacyjnym momencie oceniam na plus.